Istotą "obróbki plastycznej metalu" - jak określiłby pracę kowala współczesny technolog - jest otrzymanie końcowego wyrobu tylko poprzez odpowiednie zgniatanie, wydłużanie czy rozklepywanie materiału. Są to czynności znane chyba każdemu z nas, choćby z zabawy z plasteliną. Podobieństwo kucia żelaza i lepienia z plasteliny jest nawet głębsze, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka. Żelazo - podobnie jak zimna plastelina - jest twarde i kruche, mięknie dopiero po ogrzaniu, choć oczywiście jego temperatura musi być bez porównania wyższa. Popularne porzekadło "Kuj żelazo póki gorące" jest więc jak najbardziej zgodne z prawdą, choć samo pojęcie "gorące" niewiele mówi nam o rzeczywistej temperaturze kutego żelaza. Dawny kowal nie miał możliwości dokładnego, obiektywnego określenia temperatury kutego metalu. Mógł ją określić tylko po kolorze żaru, dlatego bardziej precyzyjną jest stosowana w kowalstwie zasada, aby kuć żelazo tylko wtedy, kiedy ma kolor czerwonego lub żółtego żaru. Współczesny kowal, mając do dyspozycji duże kowadło, ciężkie młotki i praktycznie nieograniczoną ilość żelaza, nagrzewa metal do maksymalnej temperatury i kuje go silnymi uderzeniami młota. Nieuniknione przy tego typu obróbce niedokładności usuwane są przez późniejsze szlifowanie. Taki styl pracy był nie do przyjęcia dla kowala starożytnego. Podczas kucia w temperaturach bliskich 1000°C, na powierzchni żelaza powstają wyraźne wżery spowodowane jego gwałtownym utlenianiem, duża też część metalu odpada w postaci zgorzeliny. Widoczne na powierzchni wielu zachowanych przedmiotów żelaznych ślady delikatnych uderzeń młotka dowodzą, że w starożytności kucie było nie tylko obróbką zgrubną, ale i wykończającą, a brak wspomnianych wżerów wskazuje na jej prowadzenie - przynajmniej w ostatnim etapie - w temperaturze, co najwyżej czerwonego żaru (~ 700 °C). Najprawdopodobniej na gorąco wykuwano w całości tylko większe przedmioty, nie wymagające zachowania dokładnego kształtu. Odkuwki niewielkie, lub też fragmenty wymagające precyzyjnego wykończenia, obrabiano następnie w temperaturach rzędu 500 ÷ 700 °C, a nawet zupełnie na zimno. Jednak kucie na zimno stopniowo utwardza materiał, co może prowadzić do jego rozwarstwiania i pękania. Aby tego uniknąć, co pewien czas należy kuty przedmiot rozgrzać do czerwoności, co powoduje jego ponowne zmięknięcie. Początkowo kuto wyłącznie niewielkimi młotkami, a więc z tzw. wolnej ręki, a dopiero na samym końcu z użyciem punc i ewentualnym retuszem za pomocą pilnika i osełki. Dzięki temu możliwe było trzymanie bezpośrednio w ręku opartego na kowadle przedmiotu, co dodatkowo zwiększa precyzję uderzeń. Bardziej przypominało to pracę dzisiejszego złotnika niż kowala. Skromne w porównaniu z dzisiejszym wyposażenie starożytnej kuźni, brak spawarki, wiertarki, szlifierki czy choćby dużego kowadła, zmuszały dawnego kowala do stosowania nieraz bardzo czasochłonnych technik, o których często mamy już tylko mgliste pojęcie. Właśnie ta czasochłonność ogranicza zakres naszych pokazów do demonstracji wykonania jedynie najprostszych przedmiotów, takich jak klamry i okucia pasów, groty do strzał i oszczepów, nożyki.


NOŻYK SIERPIKOWATY

ŻELAZNE OKUCIA PASÓW